zapraszam LAST.FM
środa, 6 marca 2013
Fantasmagorie u progu Królestwa...
Witam! Z poślizgiem czasowym ale będzie. Sobotni koncert Huntera w klubie Studio. Zaczęło się od dwóch supportów. Pierwszy Eier na który się spóźniłam ale jakoś szczególnie bardzo nie żałuję, a drugi Kaatakilla już kiedyś widziany przeze mnie jako support przed Hunterem, ale oni pośladków nie urywali. Aż w końcu doczekałam się tej chwili, na którą czekałam wyszli chłopcy z Huntera. Cały czas byłam przekonana, że koncert otworzy utwór Rzeźnia nr 6 a jednak nie. Ku mojemu zaskoczeniu (pozytywnemu) dźwięki rozpoczynające to cudowne wydarzenie składały się na utwór RnR! Później wszyscy śpiewali różnego rodzaju przyśpiewki typu sto lat, i jeszcze jeden i jeszcze raz itp. :) Jako następny utwór zagrali cudowne Dwie Siekiery, a potem Rzeźnię nr 6. Aż w końcu... doczekałam się! Arges w całej okazałości! Zrekompensowali się za listopad, jak najbardziej. Gęsia skórka na całym ciele, ciarki i stan w którym łzy niemalże stały w mych oczach. Po tych chwilach grozy i wzruszenia nadszedł... Strasznik. Po spotkaniu z nim nadszedł czas na wejście do labiryntu snów ... Labiryntu Fauna. Następny utwór był niejako niespodzianką dla mnie ale sprawił, że można było doznać fantastycznych wizji sam będący wizją ale nie złudą... Fantasmagoria.. tak pierwszy na tym koncercie reprezentant czerwonego albumu... Następnie Hunter sięgnął po wolność... czyli Freedom (niestety wersja PL). Następnie przyszedł czas na "numerologię" wszyscy podekscytowani krzyczą: Osiem! Osiem! Ja: Siedem! Siedem!... chwila niepokoju i.. jest stanęło na moim! Siedem, piękne i majestatyczne Siedem. Bo ujrzeniu siedmiu ścieżek w mrok, które miały być we krwi przyszedł czas na jak to powiedział Drak: piosenkę nr 1 zespołu Hunter czyli Kiedy Umieram. następnie ponieśliśmy Sztandar, który dynamicznie przeszedł w piosenkę hymn wszystkich prawdziwych hunterian.. Wyznawcy! Potem Inni. Następnie największa i najcudowniejsza armia tego świata... Armia Boga. A po Armii wzruszające PSI... potem moja pamięć i źródła wspomagające szwankują jeśli chodzi o poprawną kolejność.. Ale... były wzruszenia przy Kostianie, spotkanie ze straszną postacią, która tnie wszystko i wszystkich czyli Samael.. Pośmialiśmy się też śmiechem pełnym grozy czyli $mierci $miech, jedno z większych i mroczniejszych istniejących przedstawień, czyli Trumian Show. Nie mogło się oczywiście obejść bez strasznego miejsca, pełnego krwi z ropą i rządzonego przez petrobożka w czasach, w których wylał Hades czyli T.E.L.I. aż doszło do finału gdzie słuchaliśmy rozprawy O Wolności. Tyle emocji.. radości i wzruszeń w jednym mógł mi dać tylko koncert Huntera. Zawiedziona byłam trochę tym jak ludzie teraz pogują, tą nieznajomością utworów przez tych co uznają się za największych wyznawców. Ale prócz tego nie ma na co narzekać, w końcu to Hunter! Pokoncercie było cudowne. Zdjęcia z moimi ulubieńcami i zbieranie autografów od nich. Ci co nie byli niech żałują, bo naprawdę było cudownie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz